Wystawa „Afirmacja życia”
W życiu mam wiele różnych ról do wypełnienia.
Jestem matką, nauczycielem, żoną, kreatorem,
bywam Artystą...
Grafiki, obrazy, które przedstawiam na wystawie pt. „Afirmacja życia” nie powstałyby gdyby nie moje zaangażowanie w całkiem pozornie niezwiązane z działalnością artystyczną zajęcia/działania. Nie powstałyby, gdyby nie sukcesy, ale i porażki. To nieodłączne komponenty życia.
Prezentowana na wystawie seria grafik powstała przede wszystkim w technice linorytu kolorowego. Linoryt kolorowy wykonuję metodą Picassa - na płytę traconą - czyli z jednej matrycy. Mój nakład to malarskie odbitki autorskie, gdyż każda z nich różni się kolorem. Na każdą odbitkę nakładam inny kolor. Jak dobieram kolory? Dobieram kolory intuicyjnie, bawię się dobieraniem, zestawianiem ich choć nieraz posługuje się już zdobytym doświadczeniem, innym razem eksperymentuję.
Pojawiają się również prace w technikach łączonych, np. wykonane w technice linorytu oraz litografii i algrafii. Jeszcze na studiach podejmowałam próby połączenia linorytu z litografią. To tak odrębne od siebie techniki graficzne różniące się nie tylko technologią, ale systemem projektowania, efektami, jakie można uzyskać.
Szalony, nasycony linoryt, precyzyjny rysunek kredką w litografii z całą masą delikatności, możliwość drukowania kolaży fotograficznych w poznanej niedawno algrafii. Nawet gotowy druk się różni diametralnie: wypukły nieregularny linorytu od gładkiego, płaskiego litografii. Połączenie to niemałe zadanie nie tylko z technicznego punktu widzenia. To zagadka jak uzasadnić obok siebie merytorycznie istnienie dwóch rodzajów zagospodarowania przestrzeni - pociąga mnie to. Stąd próby połączenia technik, ale zawsze linoryt jest tym „pierwszym”.
Linoryt dał mi też swego rodzaju rodzaj wolności twórczej. Spowodował, że oswoiłam na swój użytek i pokochałam również malarstwo. Dlatego wystawa prezentuje też kilka z moich obrazów w technice akrylu. Choć przyznam, że traktuję je bardzo podobnie do grafiki, tworzę podobnie mimo różnicy użytego medium. Cała feeria kolorów dostępna praktycznie od razu na pędzlu i widoczna z miejsca na płótnie urzekła mnie i zafascynowała.
Dawniej wydawało mi się, że format 100x70 to dużo, i że robiłam wielkie grafiki. Teraz to właściwie podstawa, to wielkość minimalna i wciąż staram się jak mogę powiększyć ten format. To jest moje nowe wyzwanie. I choć od kilku lat z wielką przyjemnością robię miniatury graficzne - są one dla mnie jedynie odskocznią, ulgą nie tylko w sensie fizycznym.
Eksperymentuję też z papierami, bo po prostu zaczęłam na nie zwracać uwagę. Staram się zawsze, by były dobrej jakości. Moim odkryciem jest papier akwafortowy. Zdawałoby się, że mocny, trwały, sztywny a jest tak czuły na najlżejsze uderzenia, niszczy i rwie się, lecz urok ma nieodparty. Nieregularne brzegi i mięsistość, szlachetność powoduje, że na pewno do niego wrócę.
Wcześniej chciałam opowiadać w swoich pracach tylko o człowieku, jego przeżyciach. Wyrazić siebie w sposób ekspresyjny, żywiołowy. Obecnie większą wagę przywiązuję do precyzji rysunku, niezwykłości form filiżanek. Odkrywam, tworzę swoją architekturę, interesuje mnie iluzja przestrzeni, perspektywy. Człowiek zamienia się czasami w stwory z ludzkimi cechami fizycznymi.
To jest mój świat, do którego zapraszam.